PGE VIVE Kielce gra rewanż w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, ważny mecz w Manchesterze i Newcastle, rewanże w półfinałach Ligi Mistrzów

  • Sportlight
Autor: rafs

Jest piątek, czas na Sportlight. Tym razem trwa długi weekend, ale też się sporo dzieje, na przykład w Lidze Mistrzów EHF i w Premier League. Nie zapominając o półfinałach Ligi Mistrzów, które odbędą się we wtorek i środę.

Piłka ręczna: Liga Mistrzów EHF: rewanżowy ćwierćfinał Paris Saint-Germain HB vs PGE VIVE Kielce (sobota, 16:55 w Canal+Sport 2)

fot: East News

VIVE w pierwszym meczu ćwierćfinałowym zmiażdżyło na swoim gruncie PSG 34:24 i tak naprawdę jest już jedną nogą w Final Four Ligi Mistrzów. PSG musi u siebie odrobić 10 bramek straty, które odnotowała w grze w Polsce. Nie jest to niemożliwe w piłce ręcznej, bo pamiętamy wiele powrotów reprezentacji Polski czy VIVE przed paroma laty w finale Ligi Mistrzów. Jednak nie wydaje mi się, aby PSG odrobiło tę stratę. Kielczanie nie mogą sobie pozwolić na błędy i wytrącenie z równowagi. Nie mogą tej zaliczki roztrwonić, a jeżeli utrzymają przewagę, to będziemy w pierwszy weekend czerwca oglądać ich w akcji podczas Final Four w Kolonii. A tam wszystko będzie możliwe, nawet powtórzenie przez polskiego ligowego hegemona triumfu sprzed trzech lat.

Piłka nożna: Premier League: Newcastle United FC vs Liverpool FC (sobota, 20:40 w Canal+Sport2) i Manchester City vs Leicester City FC (poniedziałek, 20:55 w Canal+Sport)

fot: PA

Trzydziesty siódmy, przedostatni mecz w sezonie Premier League. Jeden punkt przewagi City nad Liverpoolem. Jeden punkt, z którego mogą zrobić się dwa punkty straty, albo jeden w razie remisu. City gra u siebie z Leicester, a Liverpool na wyjeździe z Newcastle. Tyle, że to City będzie po tym meczu wiedzieć, czy wygrana da im już mistrzostwo, czy ta walka zostanie przedłużona do ostatniej kolejki. Poślizgnięcie się w tym momencie nie będzie można wybaczyć. Fani Liverpoolu mogą kolejny sezon mówić, że „ten sezon będzie nasz”, albo fani City mogą żałować tego, że klub przegrał w końcówce walkę o kolejną już obronę tytułu. Obronę, która w tym sezonie jest ciekawsza od zeszłosezonowej walki o tytuł, w której City triumfowało nad Manchesterem United różnicą 19 pkt. Walka w tym sezonie była bardzo ciekawa i nadal jest. Warto ją obserwować, bo za tydzień będziemy znali mistrza, wicemistrza i inne drużyny, które zagrają w następnym sezonie w europejskich pucharach.

Piłka nożna: Liga Mistrzów: rewanżowe półfinały Liverpool FC vs FC Barcelona (wtorek 21:00 w Polsacie Sport Premium 1, studio 19:00 i po meczu) i Ajax Amsterdam vs Tottenham Hotspur (środa, 21:00 w TVP1, TVP Sport i Polsat Sport Premium 1, skróty po meczu w TVP Sport i TVP1)

fot: GettyImages

Teraz wszystko już będzie jasne. W przyszłą środę, przed lub po 23:00 będziemy znali finalistów Ligi Mistrzów UEFA w sezonie 2018/2019. Będziemy wiedzieli, kto zagra 1 czerwca na stadionie Wanda Metropolitano w Madrycie. Nie będzie to drużyna z Madrytu, bo Real i Atletico już odpadły, ale szansę na grę w tym finale ma FC Barcelona. W czwartek ta powalczy o obronienie trzech bramek, jakie strzelili w meczu w minioną środę. Tam pokonali gospodarza wtorkowego meczu, Liverpool FC 3:0, a dwie bramki, w tym swoją 600. dla Blaugrany zdobył Lionel Messi. Przed „The Reds” wielkie wyzwanie – odrobić w domu trzy bramki, a nawet strzelić czwartą, dającą finał. Ten zespół udowodnił w stambulskim finale w 2005 roku, że w piłce nożnej wszystko jest możliwe, że da się odrobić trzy gole stracone w pierwszej połowie i wrócić z 0:3 do 3:3, a finał wygrać w karnych. Tym razem może być trudniej, bo Barca jest w niesamowitej formie, jak i Liverpool, który jednak tego nie potwierdził podczas gry na Camp Nou. Fani szczególnie mogą żałować zmarnowanej „setki” Salaha, który gdy mógł dobić piłkę do bramki, strzelił w poprzeczkę. To ich boli najbardziej. Kibice liczą na odrobienie straty, ale może być tak, że to Barcelona zagra w finale Ligi Mistrzów. Z kim zagra, to będzie wiadomo w środę. Jedną bramkę zaliczki zdobyli ci fantastyczni młodzi gniewni z Ajaxu Amsterdam w w meczu na stadionie Tottenhamu. Wygrali tamten mecz, ale muszą pamiętać, że jedna bramka strzelona na wyjeździe nie może im dać finału. Trzeba strzelić więcej bramek, albo obronić przewagę. Gol dla Tottenhamu da dogrywkę, więcej emocji i absolutne eksplozje radości i smutku. Dla kogo? Dla fanów Ajaksu awans do finału byłby ważny, też dla tej młodej generacji. Tottenham może jednak awansować po raz pierwszy do finału Ligi Mistrzów. Następne 90 i więcej minut gry pokaże, czy historia zostanie napisana.