„Ciężko jest z narcyzami”. Stanowski odpowiada Borkowi i Kanałowi Sportowemu. Co to „Kanał Zero”? [STRESZCZENIE]

  • Internet
  • Kanał Sportowy
Autor: rafs

Krzysztof Stanowski odpowiedział Mateuszowi Borkowi i całemu Kanałowi Sportowemu. Wcześniej jednak, bo we wtorek, 7 listopada właściciel Weszło zgodnie z zapowiedzią pozbył się udziałów w Kanale Sportowym. Posiadał je przez spółkę Weszło TV.

W mediach społecznościowych poinformował o sprzedaży spółki na rzecz Macieja Wandzla. Jest on jednym z udziałowców grupy Abstra. Po zakupie WeszłoTV, zmienił nazwę spółki na MW Inwestycje. Wandzel ma wspierać KS w kwestii finansowania i poszukiwania partnerów biznesowych. Był także jednym z gości „Hejt Parku” z Radomia w piątek, 10 grudnia.

W piątek, 10 listopada na kanale YouTube Weszło ukazał się ponad godzinny materiał Krzysztofa Stanowskiego „Biznesowe Zero”. W trakcie trwania dziennikarz tłumaczy zawiłości związane z jego odejściem z Kanału Sportowego. Dotyczy to decyzji, która dojrzewała w nim od dawna. Nie było jego zdaniem biznesu i atmosfery, O tym, że opuszcza KS wspólnicy mieli wiedzieć 4 września, a 10 dni później otrzymali argumentację dotyczącą tego, dlaczego nie chce być już w spółce (chodziło o to, że nie chciał być w tym towarzystwie) przedstawił w liście. Jego pełną treść zamieszczamy pod filmem.

Z treści korespondencji można stwierdzić, że zdaniem Stanowskiego formuła jego pracy się wyczerpała, wspólnicy otrzymują wynagrodzenia nieproporcjonalnie do ich pracy, a także, że on sam hamował się z niektórymi pomysłami. Czarę goryczy miało przelać pewne głosowanie. Stanowski zauważa, że Smokowski go nienawidzi, gdy był pijany. Zauważa, że nie byłoby Kanału Sportowego bez Weszło (te udostępniło im przeciwległą część studia Weszło w poprzedniej siedzibie, gdzie nie było zielonej płachty – przyp. redakcji).

Panowie, mam nadzieję, że trochę emocje opadły, więc postanowiłem napisać Wam kilka zdań. Uważam, że lepiej mi będzie to napisać niż powiedzieć, bo będę mógł odpowiednio poukładać sobie słowa i użyć właściwych. Przede wszystkim jestem bardzo dumny z tego, co udało nam się wspólnie stworzyć przez 3,5 roku. Uważam, że decyzja, którą razem kiedyś podjęliśmy w restauracji, była strzałem w dziesiątkę dla każdego. Z tego też powodu powinniśmy zachować względem siebie szacunek. To była i jest jedna z tych przygód, której nikt nie wymaże.

Natomiast przechodząc do meritum – czyli tego, co tak naprawdę Was zainteresuje – zwątpiłem w sens dalszej wspólnej drogi przez życie (bo ja być może za mało rozgraniczam pracę od życia i praca u mnie jest swego rodzaju drogą, którą z kimś dzielę). Jestem na takim etapie, w którym chciałbym mieć prawdziwą radość ze wszystkiego, co robię. Od jakiegoś czasu mi tego coraz bardziej brakowało, a górę brała frustracja. Kropelka po kropelce i gdzieś się to wszystko zaczęło ulewać. Byłem rozdrażniony, zły, spięty. Nie byłem sobą. Sytuacja z bardzo ważnym głosowaniem (finalnie głupim, ale to kwestia uznania – moim zdaniem zabrakło nawet szczątkowej analizy), gdy okazało się, że mój głos nic nie waży, więc nie muszę być nawet informowany, była klockiem domina, który zburzył budowlę.

Czasami mówiłem wam wprost, czasami sugerowałem, że nie podoba mi się model rozliczeń, który jest całkowicie, ale to całkowicie oderwany od pracy i jej efektów. Ja osobiście lubię tworzyć, lubię robić, mam pomysły, a znalazłem się w momencie, w którym sam siebie hamowałem, bo nie czułem się traktowany fair – każdy z Was mógł to odebrać inaczej, ja mówię wyłącznie o własnych odczuciach. Nie lubię pracować w taki sposób, by… nie pracować i robić tak, by… nie robić. To jest wbrew mnie.

Pewnie nie dopadłyby mnie te wszystkie wątpliwości, gdybyśmy działali w super atmosferze – to też byłoby napędzające, zapewne bardziej niż kasa. Ale prawda jest taka, że nie działamy w super atmosferze. Tak naprawdę nie jesteśmy nawet kolegami, albo nimi co najwyżej bywamy. Tomek zresztą za każdym razem gdy się tylko napił, od razu wyznawał, że mnie nienawidzi (to cytat). Rozumiem, w sensie – w porządku, nie spędza mi to snu z powiek, natomiast zadawałem sobie pytanie czasami: po co pracować z kimś, kto mnie nienawidzi? Mateusz miał, ma i będzie miał problem ze mną, z Weszło (nigdy nie byłoby Kanału Sportowego bez Weszło), z moimi pracownikami, problem, którego nie umiem zdiagnozować i rozwiązać. Ale on nie zniknie, wszyscy to wiemy. Mam dość toksyn, agresji słownej, obmawiania, intryg. Nie chce mi się. Po prostu mi się nie chce. Życie jest za krótkie, by tkwić w czymś wyłącznie dla przelewów co miesiąc. Chcę mieć plan na fajne życie, a nie tylko na biznes.

Nie chciałem robić scen, robić awantur, jeszcze bardziej zagęszczać tej gęstej i tak atmosfery. Nie chciałem stawiać żądań, kłócić się. Uznałem, że tak naprawdę wyjście jest jedno: muszę się usunąć. Bardzo chętnie się z Wami spotkam, by w spokojnej atmosferze pewne rzeczy poruszyć, natomiast z uwagi na emocje, które na pewno będą w najbliższym czasie występować, a które nie popychają spraw do przodu, mianowałem swoim pełnomocnikiem Bodka Leśnodorskiego. Chciałbym, aby on spotkał się z Wami i byście wspólnie ustalili, w jaki sposób możemy dokonać rozwodu, aby było to maksymalnie komfortowe dla wszystkich. Przygotowałem bodajże cztery warianty, z których można wybierać do woli – zależy mi głównie na tym, aby nie generować złych emocji, od których przecież uciekam. Wy z kolei macie rozchulany biznes, który – jak pokazały ostatnie dni – będziecie w stanie świetnie prowadzić.

Na koniec odpowiem na pytanie, dlaczego nie ma mnie na grupie, na której – jak poprosiłem Maćka – ta wiadomość została wklejona. Odpowiedź jest prosta: bo nie chcę kłótni. Nie mam już na nie sił – napisał w liście do wspólników Krzysztof Stanowski

Moment, gdy Stanowski odszedł z Kanału Sportowego

Dziennikarz w dalszej części materiału ujawnia, że chciał za kilka milionów złotych odkupić udziały w Kanale Sportowym od Mateusza Borka, na co ten się nie zgodził z uwagi na zbyt niską kwotę. Mniejsza kwota nie spotkała się również z aprobatą. Stanowski miał zostać według jednej z propozycji do końca EURO 2024. Następnie jego udziały miały być odkupione za raty, jednak ta oferta jego zdaniem nie była sensowna. Rozważał ją, ale 25 września Kanał Sportowy zwolnił jego matkę, której firma świadczyła usługi księgowości, co Stanowski określił „zamachem na jego rodzinę”. W tym czasie właściciel Weszło przebywał poza Polską. Borek miał mówić w rozmowie telefonicznej, że powodem zwolnienia było polubienie wpisu na Twitterze pod korzystnym dla właściciela Weszło wpisem. Potem miała go usunąć. Następnie chciał zapłacić kilka milionów złotych, by nie pracować już z Borkiem. To się nie udało. Z grupy what’sappowej wyszedł 4 września po tym, jak jeden z partnerów biznesowych usłyszał, że zdanie Stanowskiego nie ma żadnego sensu, a decyzję o współpracy podjęto bez niego. Słowa Borka o tym, że Weszło to jest konkurencja wobec Kanału Sportowego skomentował:

[..] gdyby nie to Weszło tak znienawidzone przez ciebie, to byś komentował Ligę Europy w Polsacie.

Trudna współpraca Stanowskiego i Borka

Zdaniem Krzysztofa Stanowskiego, właściciele Kanału Sportowego osiągali bardzo duże zarobki. Stwierdził, że one ściągały firmę w dół. Zaczęło go w pewnym momencie męczyć, że jego filmy wypełniały TOP10 najpopularniejszych filmów w miesiącu, także te, które były sprzed kilku miesięcy. Mobilizował on innych, ale jego zdaniem. słowa trafiały w próżnię. Brak aktywności dotyczył również wydawnictwa „Kwartalnik Sportowy”. Tam musiano przebudowywać pismo przez opóźnienie Mateusza Borka z dostarczeniem swojego tekstu. Program o boksie „W ringu” miał zostać zdjęty z anteny, bo menedżer bokserski, którego nie lubi Borek (chodzi o Andrzeja Wasilewskiego – przyp. redakcji), zorganizował galę, którą należałoby pochwalić, bo była duża.  Stanowski również zwrócił uwagę na to, że Maciej Dąbrowski został zwolniony z poranków, bo to była decyzja Mateusza Borka, który po wypłynięciu filmu sprzed 9 lat napisał na grupie na komunikatorze, że „nie chce mieć z tym g**nem nic wspólnego”.

Finanse w Kanale Sportowym

Robert Mazurek miał mu podpowiedzieć format wymagający jazdy do innego miasta, co miało zająć 3-4 godziny. Stanowski jednak pokazał mu swoją rezygnację z pomysłów i ich realizacji. Potem zaczął tworzyć minimum tego, co robił. Do pensji chciał dodać premię od AdSense za reklamy z YouTube. Ten pomysł przepadł. Według jego informacji, Kanał Sportowy ma nie zapłacić mu wynagrodzenia za okres wypowiedzenia, zwolnił pracowników Weszło, a także opowiadano o nim bzdury. Kwestię podniesioną przez Mateusza Borka o spóźnionej informacji o sprzedaży udziałów obrócił w żart o wymianie opon na zimowe. Podkreśla także, że demokracja w spółce to była fikcja, byli grupą obcych ludzi, którzy chcieli wrzucać to, co chcieli. Nikt nie narzucał sobie, co chcą robić. Na koniec materiału życzy powodzenia Kanałowi Sportowemu, bo w jego opinii, wciąż są tam porządni ludzie, którzy stoją za tworzeniem programów.

Podkreślił także, że dane o procentach podane przez Smokowskiego podczas „zebrania zarządu” były nieprawdziwe. 100% pieniędzy miało zależeć od wyświetleń, ale Smokowski miał powiedzieć, że chodzi o prestiż jego nazwiska, a nie wyświetleń Stanowskiego. Ostatnia propozycja Stanowskiego miała dotyczyć zejścia z zarobków o 75% pod warunkiem otrzymania AdSense’a od jego programów, jednak to też nie spotkało się ze zgodą.

Warto przypomnieć słowa Tomasza Smokowskiego z wywiadu dla kanału Futbolownia, że właściciele Kanału Sportowego mieli nigdy się nie pokłócić o pieniądze. Smokowski w kanale ma mieć złe pomysły, które nie odzwierciedlają się w oglądalności pozycji. Można tu przytoczyć programy z początku działalności jak „TOP10” i „Mówię – sprawdzam”. Dobrą oglądalnością cieszył się za to porzucony projekt „Mój pierwszy raz”.

Stanowski chciał zabrać sprzęt Kanałowi Sportowemu

Stanowski mówi o tym, że przez to, co osiągnął, spotykał się z zazdrością. To wymienia jako główną przyczynę rozpadu ich relacji. Następnie właściciel Weszło odnosi się do słów Mateusza Borka o kancelarii, która przygotowywała dokumenty Kanału Sportowego na jego starcie. „Wielopoziomową bzdurą” nazywa określenie dotyczące WeszłoTV i struktury właścicielskiej spółki. Ona wniosła cały osprzęt do Kanału Sportowego, a bez tego on by nie powstał. Stanowski zwracał uwagę na dywidendę, jednak inni wspólnicy nie byli tym zainteresowani. Właściciel Weszło po tym, jak wspólnicy Kanału Sportowego go zdenerwowali, zażądał 11 października zwrotu do 13 października sprzętu należącego WeszłoTV. Oznaczałoby to, że Kanał Sportowy przestałby produkować treści na około 6-8 tygodni (czas dostarczenia nowego sprzętu – przyp. redakcji). Stanowski jednak nie egzekwował tego, mimo że terminy minęły. Ma wrażenie, że ucierpiała ich duma. Porównał zachowanie w tamtym programie do porzuconej dziewczyny.

Ostatni odcinek „Mazurek & Stanowski” – jaka była prawda?

Według Mateusza Borka, w ostatnim programie „Mazurek & Stanowski” miało paść zdanie, że „Tusk leży i kwiczy”. Stanowski powiedział, że jest to przesada i wezwał do pokazania ostatniego odcinka programu, by zWeyfikować, czy Borek okłamał widzów Kanału Sportowego, posuwając się do skrajnej manipulacji. Jeżeli nie zostanie on wyemitowany, to pochodzący z Dębicy komentator piłki nożnej będzie dla właściciela Weszło zwykłym kłamcą. Stanowski wyjaśnił, że odcinek był „jedną wielką beką z debaty wyborczej w TVP, z Rachonia i Kłeczka, choć ten nie prowadził”. Śmiano się z TVP, że „oni myśleli, że pytaniami z tezą zaorają Tuska, że będzie leżał i kwiczał„. Jeżeli oni nie wrzucą tego odcinka, to Stanowski wrzuci, licząc się z konsekwencjami. Mateusz Borek miał również dopatrywać się różnych spisków i „informacji z miasta”, które miały go pogrążyć, ale takowych nie było.

„W pewnym momencie warto zamilknąć” – reakcja Kanału Sportowego w odpowiedzi na materiał

Na film odpowiedział Tomasz Smokowski na początku „Hejt Parku” w Radomiu w piątek, 10 listopada. Powiedział, że rozstania bywają emocjonalne i w pewnym momencie warto zamilknąć, ale chcą pamiętać to, co jest dobre. Życzył również powodzenia Stanowskiemu w jego dalszej pracy nad Kanałem Zero. Smokowski wezwał, by widzowie nie napuszczali się na siebie. Odnosi się to do wspierających Stanowskiego i sam Kanał Sportowy.  O tym, co właściciele kanału mówili o Krzysztofie Stanowskim w niedzielę, 5 listopada w Arłamowie pisaliśmy tutaj. Jest to radykalna zmiana tonu wypowiedzi w ciągu jednego tygodnia.

Jedyną osobą, której Krzysztof Stanowski nie krytykuje w całym materiale, jest Michał Pol, któremu przy okazji składa życzenia urodzinowe.

„Kanał Zero” rusza 1 lutego 2024 roku. Z kim tworzy go Stanowski?

Krzysztof Stanowski od 1 lutego 2024 roku wystartuje z nowym projektem o nazwie „Kanał Zero”. Jest on dostępny na YouTube. Kanał przekroczył już 100 tysięcy subskrypcji. Dziennikarz zachęca do śledzenia, jeżeli dalej chcą widzowie przemierzać z nim internet. Jego zdaniem, „tworzy miejsce z ludźmi, z którymi chce je tworzyć”. To Czesław Michniewicz i Robert Mazurek.